Jan urodził się w arystokratycznej rodzinie w dniu 1 marca 1647 r. w Lizbonie. Kiedy jako dziecko ciężko zachorował, jego matka, spokrewniona z lizbońskim dworem, wezwała orędownictwa św. Franciszka Ksawerego, oddając swego syna pod jego opiekę. Jan wyzdrowiał. Stał się ulubionym towarzyszem Don Pedro, który został później królem Portugalii. Janowi jednak nie wystarczyło noszenie habitu misjonarza i podążanie śladami św. Franciszka Ksawerego.
Mając 15 lat, w 1662 r. wstąpił do Towarzystwa Jezusowego mimo sprzeciwu rodziny i przyjaciół. W czasie studiów wykazał się dużą bystrością i zdolnościami, dlatego po święceniach starano się go zatrzymać w Portugalii. Jan jednak bardzo chciał nieść Ewangelię na Daleki Wschód. W 1673 r. wyruszył w podróż do Goa (południowe Indie) z 16 innymi jezuitami.
Pracował w Malabarze, Tanjore, Marawie i Madurze, obejmując przewodniczenie misji. Pieszo przemierzał cały region. Jego współpracownicy w listach dali świadectwo wielkiej odwagi, zaangażowania i skuteczności w głoszeniu Chrystusa, którą odznaczał się Jan.
Podobnie jak wcześniej o. de Nobili, Jan de Brito przystosował się możliwie jak najbardziej do zwyczajów, ubioru i tradycji ludzi, wśród których żył i którym posługiwał. Został nawet członkiem kasty brahmińskiej, aby uzyskać godność i szacunek.
Sukces jego misji stał się ostatecznie przyczyną jego śmierci. Wielokrotnie sam Jan oraz jego hinduscy katechiści stawali się celem brutalnych napadów. W 1686 r., po głoszeniu Ewangelii w Marawie, Jan oraz jego towarzysze zostali uwięzieni. Kiedy odmówili oddania hołdu hinduskiemu bogu Siwie, poddano ich makabrycznym torturom przez kilka kolejnych dni.
Uwolnienie i wyzdrowienie Jana było uznawane za cud. Wkrótce potem został odwołany do Lizbony. Jego dawny przyjaciel, wtedy już król Portugalii oraz nuncjusz papieski czynili wysiłki, by zatrzymać go w Europie. Jan jednak wyprosił, by pozwolono mu wrócić na misje.
Wśród nawróconych na chrześcijaństwo był poligamista z Marawy. Przyjąwszy chrzest, oddalił swoje żony. Jedna z nich poskarżyła się na takie traktowanie swemu wujowi, radży Raghunatha, obarczając winą o. Jana de Brito. Radża rozpoczął prześladowanie chrześcijan. Uprowadził Jana, torturował i nakazał opuszczenie kraju. Jan odmówił. Został ścięty 4 lutego 1693 r. w Oriurze. Jego kat wahał się, nie chcąc wykonywać wyroku. Jan powiedział mu wtedy: "Mój przyjacielu, modliłem się do Boga. Z mojej strony zrobiłem wszystko, co do mnie należy. Teraz ty czyń swoją powinność".
Kiedy wieść o śmierci Jana dotarła do Lizbony, król nakazał odprawić uroczyste nabożeństwo dziękczynne. Przybyła na nie także matka Jana, jednak nie w stroju żałobnym, ale w ozdobnej, świątecznej sukni, aby celebrować nowe życie rozpoczęte przez misjonarza.
Jan został beatyfikowany przez Piusa IX 21 sierpnia 1853 r., a kanonizowany przez Piusa XII 22 czerwca 1947 r.
Razem ze św. Janem jezuici wspominają dzisiaj także innych misjonarzy ze swojego zgromadzenia, którzy ponieśli śmierć męczeńską. Są wśród nich bł. Rudolf Aquaviva i czterej towarzysze, umęczeni w Indiach (+ 1583), bł. Franciszek Pacheco (+ 1626), bł. Karol Spinola (+ 1622) i trzydziestu jeden ich Towarzyszy, umęczonych w Japonii (+ 1617-1632) oraz bł. Jakub Berthieu, umęczony na Madagaskarze (+ 1896).
Indie są jedynym krajem na świecie, w którym nie było nigdy odgórnego, powszechnego prześladowania wyznawców Chrystusa. Jeśli zaś takowe były, to obejmowały one pewne tylko rejony. Najczęściej prześladowania chrześcijan były wywoływane oddolnie, przez miejscową ludność lub maharadżów.
W takich właśnie okolicznościach ponieśli śmierć błogosławieni Rudolf Acquaviva, Alfons Pacheco, Piotr Berno i Antoni Franciszek. Do tych kapłanów dołączył koronę męczeńską brat zakonny, Franciszek Aranha. Wszyscy ponieśli śmierć dla Chrystusa 13 lipca 1583 r. Do chwały ołtarzy wyniósł ich papież Leon XIII w 1893 roku.
Rudolf Acquaviva urodził się 2 października 1550 roku. Pochodził ze znakomitej rodziny włoskiej. Jego ojciec, Jakub Hieronim, był księciem Atrii. Dwaj jego bracia - Juliusz i Oktawiusz - zostali następnie podniesieni do godności kardynalskiej. Jego stryj, Klaudiusz, został generałem zakonu. Jego ród był spokrewniony z Gonzagami, z których niebawem najpiękniejszą latoroślą miał się stać św. Alojzy (+ 1591). Rudolf musiał przejść więc prawdziwą walkę z rodziną, która nie mogła pojąć, jak tak możny pan może zostawić wszystkie ponęty świata i iść za Chrystusem jako biedny zakonnik. Nowicjat odbywał razem ze św. Stanisławem Kostką w Rzymie w 1568 roku. W roku 1578 otrzymał święcenia kapłańskie. Miał zaledwie 28 lat, gdy tego samego roku przełożeni postawili go na czele misji do Indii. Podróż trwała bardzo długo, aż wreszcie w 1580 roku znalazł się na dworze wielkiego Mongoła, Akbara. Swoim taktem Rudolf pozyskał go sobie zupełnie.
Mnożyły się nawrócenia. Niestety, przełożeni odwołali Rudolfa, mianując go przełożonym na wysepce Salsette. Wysepka leży zaledwie kilka kilometrów na południe od Goa, ale miejscowi bramini uważali ją za wyspę świętą. Kiedy więc misjonarze rozpoczęli tu pracę, natrafili nie tylko na opór, ale i na wrogość. Dnia 13 lipca 1583 roku rozjuszony tłum rzucił się na misjonarzy i wymordował wszystkich, zawieszając ich na przygotowanych do egzekucji krzyżach. Ekspedycja portugalska spacyfikowała wyspę, ale życia misjonarzom już nie przywrócono. Ciała męczenników sprowadzono uroczyście do Goa, gdzie złożono je w kościele jezuitów.